Round the World in 160 days

19/09/06 London to Singapore 17/10/06 Singapore to Sydney 04/01/07 Sydney to Christchurch 30/01/07 Auckland to Los Angeles 21/02/07 Los Angeles to New York 26/02/07 New York to London

Friday, November 10, 2006

czesc!!!

Wiec ja tez zdecydowalam sie napisac cos, a co, niech bedzie troche po polsku, wkoncu to strona polandontour, a wiec...;)))Tak na serio to dla moich rodzicow, stwierdzilam, ze moj tata moze chociaz raz odpoczac od siedzenia ze slownikiem przy komputerze i tlumaczenia angielskiego slangu. Zaczne od nieciekawego wydarzenia a mianowicie pozegnanie przepieknej Tajlandii, pelnej dzikich plaz, taniego piwa i przyjaznych ludzi a wkraczanie na teren tajemniczego, muslamskiego kraju jakim jest Malezja. Ludzie tutaj tez sa bardzo mili i otwarci, ale jakos dziwnie tu, szczegolnie w czasie wielkiego postu, Ramadan, kiedy to zycie zaczyna sie po zachodzie slonca, wlacznie z mozliwosca zakupu porzadnego zarcia! Pierwszy przystanek, Kota Bharu, poznalam wlasciwie w szpitalu, na izbie przyjec... zwichnelam sobie nadgarstek...tzn, tak myslalam po tym jak poslizgnelam sie doslownie na granicy i z lzami w oczach musialam tam zawitac. Okazalo sie, ze nie jest wcale tak zle, dostalam antybiotyk i opatrunek, i nadal zyje (James bardzo sie mnal opiekowal:)).

Wiec zostalismy tu 2 dluugie dni. Zwiedzilismy pare "zabytkow", wielachny targ, gdzie na straganach znajdowalo sie wszystko wlacznie z sprzedawajacymi kobietami, muslamska swiatynie, galerie o II wojnie swiatowej, ataku brutalnych Japonczykow na Malezje i ich wspolprace z Tajlandczykami w czasie wojny, teraz rozumiem dlaczego Malezyjczycy dziwnie reagowali na wiesc o wspanialej Tajlandii i "milych ich mieszkancach"...

Znudzeni ta dziwna atmosfera, zdecydowalismy ruszyc na poludnie w kierunku stolicy Kuala Lumpur. Biorac pod uwage, ze to dosyc spory kawalek drogi zdecydowalismy sie na "Jungle Train", pociag przez serce jungli. Super!!! Pierwsze 3 godziny podekscytowanie siegalo zenitu, czekajac na obraz tej dzikiej dzungli, wygladajac przez okno co 5 min, jednach z czasem nasze podekscytowanie opadalo, szczegolnie, kiedy na kazdej nastepnej stacji rozni ludzie dolaczali do nas, stare jarmarki ze smierdzacymi bagazami, bekajac non stop i krzyczac na kolejnych stacjach na swoich znajomych...Prawdziwa przygoda! Wiec James stwierdzil -zmiana planow!-bierzemy autobus do Kuala Lumpur!

Miasto jest przepiekne, szczegolnie noca. Zrobilismy pare fajnych zdjec najwyzszej blizniaczej wiezy na swiecie Petronas 452m, oczywiscie wjechalismy na szczyt..tak super by bylo, niestety widoki moglismy podziwiac jedynie z mostu laczacego te 2 wieze. Pozniej mala podroz krajoznawcza po miescie. Na prawde wartu tu przyjechac, wiele roznorodnych budynkow, pieknej architektury, wspanialych parkow, fontan i romantycznych swiatel oraz ulicznej klimatyzacji, serio nie wiem, czy wogole znajdziecie cos takiego gdzie indziej, ale my bylismy pod wrazeniem.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home